Popularne posty

czwartek, 30 marca 2017

Nowy porządek i jelitówka.

Od dzisiejszego dnia panuje nowy porządek!
- Treningi z Kasią mamy 3x w tygodniu i w tych dniach rozpoczynam od rowerka rano (czyt. na czczo, przed pracą), po południu 40-50 min ćwiczeń personalnych + 1h rowerka.
- 2 dni pedałowanko 1h
- 2 dni DLA SIEBIE!!!
Kiedy Kasia powiedziała, że będę miała 2 dni wolnego nie mogłam uwierzyć we własne szczęście! :) Po 13 dniach codziennego wysiłku i wizji, że tak będą wyglądać najbliższe 3 miesiące to było jak sen!

Poniedziałek 27-03
Dziś obudził mnie dźwięk budzika o 5:30. Jestem z typu ludzi, którzy kochają drzemki z rana. Od kiedy pracuję, codziennie nastawiam 2 budziki. Pierwsza opcja 06:03, druga- 06:10. I tak sobie wybrzmiewają co 5 min każdy, aż do 06:(czasem nawet)40. :) I później zaczyna się poranna bieganina i przeklinanie pod nosem "mogłam wstać te 5 min wcześniej..".
Jak nie ja- wstałam raz, dwa. Tak naprawdę to spałam dziś bardzo "na czuja". Wieczorem przygotowałam sobie wszystko rozłożone w łazience, co by rano tylko powrzucać do torby i lecieć na siłkę. O 05:58 byłam już na siłowni. Myślę sobie- ciekawe czy będzie jeszcze jakiś wariat czy będę sama? Oczywiście byłam sama :) Godzina 06:00 rano, ja i rowerek. Ach...
Prawdę mówiąc myślałam, że będzie ciężko ale było całkiem ok. W pracy byłam 5 min wcześniej niż zwykle! Kiedy wszyscy jeszcze snuli się po korytarzu z na wpół zamkniętymi oczami- ja już byłam rozbudzona i gotowa do działania. Spadek mocy czułam dopiero jakoś ok 10, ale zaraz II śniadanie i jakoś leciało :) Jeżeli ktoś ma możliwość aktywności rano przed rozpoczęciem dnia, (sama nie wierzę, że to piszę ale) polecam! Nie wspomnę o tym, że do godz. 06:30 mam na koncie wypite ok 1l wody! Da się?

Godzina 06:00 rano, pusta siłownia, ja i rowerek... 

Wieczorem robiłyśmy nogi i brzuch. Czy już wspominałam, że nie cierpię wykroków? Ale! Jest postęp. Wcześniej zrobiłam może 2- max 3 i pokraka. Dziś z ciężarkami przeszłam bez zająknięcia 1,5 długości siłowni ( to będzie jakieś 7 szt!). Co było później pozostawmy bez komentarza, ale daję z siebie tyle ile daję radę i  jak widać (mały ale) postęp to najlepsza nagroda. Nadal mam słabe mieśnie, zdaję sobie z tego sprawę, jednak trzeba pamiętać, że nie od razu Rzym zbudowano!

Pierwsza przejechana 1h na rowerku!
 
 

Wtorek 28-03
Dziś ponownie zaczęłam dzień od pedałowanka (poszło całkiem na luzie) i MIAŁY BYĆ zajęcia wieczorem na ręce i plecy (moje ulubione). Ale oczywiście wszystko szło już chyba za dobrze i od południa zaczęłam się okropnie czuć. Bolał mnie żołądek, miałam mdłości i inne atrakcje.. Zwolniłam się z pracy i przełożyłam zajęcia. JELITÓWKA. Nie dałam rady jeść ani pić. Starałam się tylko skubnąć posiłek, żeby chociaż coś..
Także, jak to czasem w życiu bywa.. Możemy sobie planować, układać w głowie swoje wizje, a czasem jedna chwila i PYK! Wszystko się posypało. Mam nadzieję, że w piątek już będę w pełni sił i nadrobię zaległość z dzisiejszego dnia.


 





wtorek, 28 marca 2017

Pierwsze podrygi w fit gotowaniu. Mów mi BOMBA.

Weekend minął jak zwykle (ZA) szybko. :)

Sobota 25-03
Dziś rodzice urządzali popołudniowy rodzinny obiad, więc oprócz pedałowania (40 min) miałam dodatkowe aktywności fizyczne pt. „ogarniam chatę na błysk”. Całe szczęście odkurzaniem zajmuje się mężuś ale mi pozostało latanie z mopem, pranie, rozwieszanie i inne takie atrakcje. Oj namachałam się! Cały dzień w biegu. Dobrze, że jedzonko miałam gotowe :) Mimo tego, że dostaję same pyszności i nie jestem głodna w ciągu dnia, to wysiedzenie przy stole pękającym w szwach od moich ulubionych przysmaków było niezłym wyzwaniem. Z niecierpliwością odliczałam czas do kolejnego posiłku i zapijałam wodą (smutek hah)! Te zapachy.. tatar, sałatka z brokułem, fetą i sosem majonezowo-czosnkowym, palcówka, szyneczki, karkówka z pieczarkami, ser pleśniowy, jajka z majonezem i szczypiorkiem... jeeeeej, ślinka ciekła! Ale byłam dzielna, wszyscy tak ładnie mnie chwalą za wytrwałość, to miłe :)  Zdecydowanie mój organizm domaga się snu. Jak już wszystko ogarnęliśmy po imprezie, przysnęłam na siedząco na kanapie!! To dopiero.





Niedziela 26-03
Dziś była piękna pogoda. Czyżby już wiosna? Kiedy wszyscy smacznie spali- ja punkt 08:00 (tak- W NIEDZIELĘ! [muszę jeść o stałych porach])- buszowałam przy lodówce dumając „co by tu zjeść na śniadanko”. Catering nie obejmuje niedzieli, więc musiałam się dziś wykazać inwencją twórczą i chyba całkiem nieźle mi poszło. Próbowałam zainspirować się daniami, które dostawałam do tej pory i okazało się, że „nie taki diabeł straszny..”. Mam nadzieję, że mnie nie poniosło :)
Dziś ostatnie pedałowanko 40 min a od jutra zaczyna się szał. Na chwilę obecną czuję zdecydowane polepszenie formy. Podczas rowerka pot już się tak ze mnie nie leje strumieniem, a z siłki wychodzę w podskokach (a nie wytaczam jak do niedawna). Po treningu czuję ból mięśni ale to ten „przyjemny” rodzaj bólu, nie taki rozrywający z przed tygodnia. Fajnie, już zapomniałam jak to jest! Jestem zadowolona.
Byliśmy dziś też na niedzielnej herbatce u babci. U babci jak to u babci- zawsze miło :) Ale tekstem „że jak ta dieta się skończy to muszę jeść podobnie i się trzymać bo gdzież taka jak BOMBA” babcia wygrała wszystko! <3







niedziela, 26 marca 2017

Catering dietetyczny Fit-Bag. Mam tę moc!

Czuję, że następuje obrót spraw o 180 stopni! Samopoczucie rewelacja, dostałam powera. Od dziś będę otrzymywać Fit-Bag Catering Dietetyczny - same pyszności. Przez najbliższe 3 miesiące mam z głowy codzienne wizyty w sklepie „po bułki”. Wszystko zapakowane z dbałością o najdrobniejszy szczegół, jedzonko świeże i apetyczne. Moja dieta wynosi na chwilę obecną 1700 kcal.


Czwartek 23-03
Każde z dań jest pyszne- chyba śnię!  Jak zobaczyłam chlebek na śniadanie myślałam, że się rozpłaczę ze szczęścia!! Zakwasy na rękach trochę odpuszczają, zauważyłam, że trwają tak z 3-4 dni ale za to łydki dają o sobie znać! Chodzę trochę jak robot ale najtrudniej się „rozchodzić”. Wchodzenie po schodach to kabaret na 102 :) Trzymam się czego tylko mogę ściany/ poręcze.. Wiem, że to kwestia przetrzymania, później mięśnie będą silniejsze, ale nie ukrywam, że nie jest lekko. Dam radę!
Dziś siłka- 50 min rowerka (mężuś robił jeszcze serię na brzuch, więc co miałam marnować czas +10 min odpedałowane) . Byłam najedzona i zadowolona więc pomimo rozrywającego bólu w łydkach poszło w miarę lekko. Na środę (29-03) jestem umówiona do dietetyka. Mam nadzieję, że dobiję do pierwszego -5 kg (od rozpoczęcia)- zobaczymy! Tarczyca zaczęła dawać trochę o sobie znać. Czuję się ok ale pojawiają się kołatania serca (szybko zwalczam cud-tabletką). Podejrzewam, że od wysiłku. Miejmy nadzieję, że szybko się przestawi do nowego trybu życia :)


  

Piątek 24-03
Wow! Naprawdę można jeść zdrowo i smacznie! Jestem zachwycona :) Od kiedy zaczęłam normalnie jeść mam o wiele więcej energii. Co ciekawe, organizm chyba przyzwyczaił się do takiej ilości wody (obecnie wypijam pow. 3 l dziennie) i zauważyłam, że najzwyczajniej chce mi się pić. Dobry znak! Jeszcze 2 tyg temu w moim przypadku wypicie 1,5 l wody graniczyło z cudem a dziś taka porcja jest prawie wypita do godz 11:00. Czuję się bardzo dobrze- tak "czysto" w środku. Mam wrażenie, że poprawiła mi się skóra na twarzy i mam bardziej świeży oddech- gumy do żucia poszły w niepamięć.
Łydki bolą niemiłosiernie ale kwestia przetrzymania. Dziś było pedałowanko 15 min na rozgrzewkę i ćwiczyłyśmy górę (czy. ręce, plecy i brzuch) + 30 min rowerka. Poszło całkiem gładko. Przełamuję kolejne granice, robiłam dziś ćwiczenia (może jak [nie]mała pokraka ale..), które wydawały mi się niewykonalne pierwszego dnia. Mam na myśli ćwiczenie "tricka" czy mięśni pleców na dość kosmicznym (dla mnie) sprzęcie- dla zobrazowania- przykładowe zdjęcia poniżej.


http://www.menshealth.pl/
http://www.menshealth.pl/

Jedzonko dziś przepyszne. Sama sobie zazdroszczę. :) W pracy dziewczyny przybiegają podpatrzeć co tam dziś dobrego :) No i na koniec NEWS DNIA! Od poniedziałku żarty się skończyły, rozpoczynamy konkretne treningi. Zaczynam od 30 min rowerka na czczo- czyt. przed pracą (napomknę tylko, że pracę zaczynam o 7:15 a siłownia jest niemały kawał od domu) + 1h rowerka przed ćwiczeniami z Kasią + trening personalny. Będzie się działo! Z pewnością odkryję nowe mięśnie w swoim ciele :)




czwartek, 23 marca 2017

Pot i łzy.

Clean9 dzień 9 (22-03)
Dziś od samego rana czułam się bardzo słabo i miałam zawroty głowy. Całe szczęście to był już ostatni dzień. Od jutra normalne jedzenie uchh! Mam nadzieję, że organizm oczyścił się na tyle, by teraz z łatwością przyjmować substancje odżywcze, witaminki i minerały. Szczerze mówiąc myślałam, że będzie łatwiej. Bolały mnie wszystkie mięśnie, byłam zmęczona, nie dałam rady normalnie chodzić ani zginać rąk. Ręce bolały najbardziej, mięśnie aż „narywały”. Dziś był dzień kryzysowy. Po pracy przyszłam i nazwyczajniej w świecie się rozpłakałam. To chyba z wykończenia, brak mi sił i jestem obolała. Ostatni raz bolało mnie tak, kiedy upadłam (z rozpędu) na krawężnik i zszywano mi brodę. Wtedy przez tydzień nie mogłam otworzyć szczęki na więcej niż 3 cm. Wyjście na siłkę odkładałam do ostatniej chwili- przeszło mi nawet przez myśl, że dziś nie dam rady, nigdzie nie idę i niech mi wszyscy dadzą spokój- ale całe szczęście mężuś mówi „idziemy”- no to idziemy, co ja mogę.. Dziś (dzięki Ci Panie!) tylko rower (40 min). Pedałowałam jak pokraka, pot kapał po twarzy, ale dałam radę. Nic już więcej nie piszę, oby jutro było lepiej..
Aha. Miałam dziś analizę składu ciała. Wyniki nie zmieniły się jakoś specjalnie- trochę mnie to zdołowało- nie powiem. W ciągu tych 9 dni zrzuciłam 2,2 kg jednak samej tkanki tłuszczowej niecały 1 kg. Za to straciłam 9 cm w biodrach! Co prawda oczyszczanie nie miało na celu zrzucanie kilogramów ale to przyjemny efekt uboczny :)


środa, 22 marca 2017

Oczyszczanie- dzień 8!

Clean9 dzień 8 (21-03)
Dziś był całkiem fajny dzień! Do wieczora miałam dużo energii, ćwiczenia też poszły w miarę ok :) 15 min orbitrek + ćwiczenia na nogi+ 30 min rowerek. I tu, pod koniec zaczęły się schody.. Po ćwiczeniach nagle odebrało mi siły. Ostatnie minuty rowerka były koszmarne, zaczęły mi drętwieć nogi i ogólnie marzyłam, żeby być już w domu. Ojj.. Do auta ledwo się doczłapałam, miałam zawroty głowy i czułam się osłabiona. Dobrze, że mężuś ze mną jeździ to wtaczam się tylko do auta na pasażera i jedziemy. W takim wykończeniu jak wychodzimy z siłki chyba bym nie była w stanie prowadzić. Całe szczęście już końcówka tego oczyszczania. Podczas ćwiczeń czuję już, że nie sprawiają mi takiego ogromnego problemu jak na początku ale nadal jest ciężko, oj ciężko. Nie ma zmiłuj. Wykroki mój wróg do pokonania nr 2 (po desce)! Już jutro jestem umówiona na analizę. Nie mogę się doczekać :)


wtorek, 21 marca 2017

Ściągnięta z twarzy!

Clean9 dzień 7 (20-03)
To już 7 dzień oczyszczania a ja nadal nie czuję tego powera na 100%. Zgodzę się z tym, że mam więcej energii- nie da się ukryć, jednak w moim przypadku to trochę jak na huśtawce. W jednej chwili mogę góry przenosić, a za chwilę najchętniej ucięłabym sobie drzemkę. Dziś miałam okropne rewolucje w żołądku, wzdęcia, te sprawy.. ile się nabiegałam do kibelka to moje! Prawdę mówiąc, nie mogę się już doczekać końca tego oczyszczania.
Wizyty na siłowni dziś się nazwyczajniej w świecie BAŁAM (dziś ćwiczenia z Kasią)! W piątek doznałam chyba jakiejś traumy. Mieliśmy dziś siłkę na 20:30.. do niedawna już o 21 z mężusiem oglądaliśmy w łóżku serial przy zgaszonym świetle. Oczywiście mój strach był bezsensowny, było ciężko ale przeżyłam. Dostałam dawkę energii jak Kasia powiedziała, że „ściągneło mnie na twarzy” i pod biustem- och jaka to nagroda za ten tydzień OGROMNEGO (dla mnie) wysiłku. Dziś 15 min rowerka+ katowałyśmy ręce, plecy i brzuch+ 30 min rowerka. Bicki, tricki te sprawy.. ważna sprawa przy „golych” ramionach w sukni ślubnej, nieprawdaż? ;) Aha. Odkryłam, że gotowana fasolka szparagowa to całkiem fajna przekąska, a od dziś ćwiczenie pt: „deska” moim wrogiem numer 1. Wytrzymuję jakieś 10 sec. (a powinnam 3x45). Po dziejszym dniu bolą mnie już wszystkie mięśnie (brzuch, uda, pośladki, ramiona)- auć. Chyba, że o istnieniu innych dowiem się jutro :) Jednak czuję, że warto. To taka moja boląca satysfakcja!


poniedziałek, 20 marca 2017

Weekend na (nie)lenia.

Do tej pory weekendy spędzaliśmy raczej „na lenia”- chyba nie muszę tłumaczyć, że teraz to się zmieniło :)

Clean9 dzień piąty (18-03)
Dnia piątego (sobota) czułam się naprawdę dobrze. Po wczorajszej imprezie mężuś miał siły jedynie na saunę, więc dziś tylko ja pedałowałam (40 min). Na siłkę chcieliśmy się wybrać wieczorem na spokojnie- całe szczęście, coś mnie tknęło, żeby sprawdzić, do której czynna w weekend bo pocałowalibyśmy klamkę (czynne do 18). Nie wiem skąd miałam przekonanie, że zamykają o 20 :) Mogę śmiało powiedzieć, że tego dnia rozpierała mnie energia- dużo się śmieję i gadam- mężuś (na razie) nie narzeka :) Dziś też, pod koniec pedałowania przełączyłam rowerek o poziom wyżej (3). Zakwasy są okropne- teraz oprócz brzucha bolą mnie też pośladki i uda ale przynajmniej czuję, że coś się dzieje :) Aha. I odkrycie dnia! Kurczak BEZ SOLI też może smakować dobrze! 
Kolejne 40 min i 20 km do kolekcji!
Clean9 dzień 6 (19-03)
Dziś się szarpnęłam- na obiad zrobiłam sobie łososia- mniam! Szejk z samym mlekiem (0,5%) mi się znudził więc próbuję kombinować i przy okazji odkrywam pycha zapełniacze żołądka. Moje ulubione połączenie: jabłko z cynamonem (choć za szarlotką nie przepadam)/ truskawki/ maliny z łyżką kakao (czekoladowy!). Zostały 3 dni oczyszczania- kiedy to zleciało? Widzę, że ciało zaczyna się zmieniać- różnice widzę szczególnie w talii (robi się fajne wcięcie) i na plecach (okropne wałki się zmniejszają!). Nie mogę się doczekać kiedy się zmierzę :)
Dużo osób mi kibicuje, ciągle dostaję wiadomości od bliskich „trzymam kciuki”- to miłe. Nie ukrywam, że to bardzo pomaga i dodaje powera. Jednak momentów kryzysowych nie uniknę i wtedy wyobrażam sobie nasz dzień- siebie w sukni ślubnej i moment, gdy mężuś mnie zobaczy i łezka mu się zakręci w oku ze wzruszenia. Więc mężuś- LEPIEJ ZAPŁACZ! :)
Pedałowanie dziś (40 min) szło ciężko ale dałam radę. Chyba dopadło mnie zmęczenie materiału. W takich dniach gdy brak sił- po skończonym treningu duma z siebie nie do opisania! Baterie naładowane na nowy tydzień.



sobota, 18 marca 2017

Jak ćwiczyć silną wolę i sztuka opanowania ślinotoku.

Dzień trzeci i czwarty oczyszczania to były dla mnie zdecydowanie dni testowania mojej silnej woli i umiejętności opanowania ślinotoku :)


Clean9 dzień trzeci (16-03)
Dzień trzeci nie przebiegł u mnie szablonowo. Wszyscy zgodnie twierdzili, że tego dnia następuje zmiana samopoczucia o 180 stopni, "budzisz się i jesteś wulkanem energii!"- słyszałam. Ja- owszem- byłam pełna ale nadziei, że dziś zjem obiadek! ( trzeciego dnia włączany jest posiłek 600kcal) i to dodawało mi powera. Wzdęcia trochę się zmniejszyły ale w brzuchu nadal rewolucja gazowa. Za to ustąpił ból głowy. Po pracy leciałam jak na skrzydłach, bo w domu czekał na mnie kurczaczek z ryżem, warzywkami i ogórkiem kiszonym, myślałam, że się rozpłaczę ze szczęścia :) :) I dopiero po tym posiłku dostałam zastrzyk energii do tego stopnia, że do północy miałam oczy jak 5zł! Dziś był też "na szybko" (40min) rowerek- i tu anegdotka: pedałuję, a w TV program o operacji plastycznej brzucha- PRZYPADEK?! Nie sądzę :)

Clean9 dzień czwarty (17-03)
To był naprawdę ciężki dzień. Od rana czułam się jakoś tak "bee". Targały mną dziwne uczucia, w jednej chwili chciało mi się płakać i najchętniej poszłabym spać, a w drugiej był power. Trochę taka huśtawka nastrojów. Z siłowni wyszłam ze łzami w oczach. Była mała "obsuwa" więc zaczęłam od 25 min rowerka, później (30 min) ćwiczenia z trenerką i znowu rowerek (30 min). W tym momencie mogę powiedzieć, że rowerek to czysty relaks. Kasia daje mi taki wycisk, że pot kapie z czoła kroplami a 1,5l wody to za mało! Takich zakwasów jak mam na brzuchu i plecach nie miałam nawet po wykopkach. Nie dałam rady się wyprostować bo miałam wrażenie jakby ktoś rozcinał mi mięsień nożem- au. Modliłam się, żebyśmy tylko dziś nie robiły brzucha- i wymodliłam uda i pośladki... Przeklęłam, że następny raz dobrze się zastanowię zanim zjem coś tuczącego.
To, że ciężko jest mi wykonywać ćwiczenia bo jestem najzwyczajniej bez kondycji to jedno ale podczas ćwiczeń chwytają mnie przeraźliwe skurcze. Najgorsze są dla mnie wykroki, mam problem z równowagą i nie dam rady się podnieść. O ludu... Pocieszam się, że będzie już tylko lepiej chociaż Kasia z uśmiechem na ustach twierdzi, że czekają mnie gorsze rzeczy. Nie mogę się doczekać...
Tylko żeby nie było- nie narzekam. Jestem wściekła na siebie, że nie daję rady dać z siebie tyle ile bym chciała ale daję tyle mogę.
Po tym całym dniu- na deser pojechaliśmy z mężusiem na urodziny znajomego- była karkówka z pieczarkami i topionym serem, sałaki, ziemniaczki, morze alkoholu i przekąsek- a ja- z pojemniczkiem z ogórkami i sałatą :)





czwartek, 16 marca 2017

Oczyszczanie- dzień 2!

Clean9 dzień 2 (15-03):
Nie będę udawać, że program idzie jak po maśle. Dziś był cięższy dzień. Od południa pojawił się ból głowy, wzdęcia i ogólnie byłam jakaś taka słabsza i rozkojarzona. Głodu- jako takiego- nie odczuwałam bo ciągle piję (dziś 4,5l wow wow wow!!!). Wszyscy w około coś jedzą, mam wrażenie, że wyczulił mi się zmysł zapachu :) Już jutro II etap programu czyli pycha posiłeczek na kolację i szejki :)
Dziś też, oprócz (40 min) rowerka miałam pierwsze ćwiczenia z moją trenerką personalną Kasią. Miałam lekki stres bo nigdy nie ćwiczyłam z trenerem, a na dodatek moja kondycja pozostawia wiele do życzenia.. Ojj był wycisk. Kasia tak mi skatowała brzuszek, że domu wracałam wpół zgięta :) Zdaję sobie sprawę, że osoba sprawna fizycznie robi te ćwiczenia z palcem w D ale mnie kosztowało to naprawdę dużo wysiłku- co tylko utwierdziło mnie, że jestem klocem i to tłustym. Doszłam też do wniosku, że właśnie tego było mi trzeba by ktoś stał nade mną i liczył- jeszcze 10.. 5,4,3... po nocach mi się to śni heh :)  Mężuś też zadowolony! Wracając z siłki powiedział, że dawno się tak dobrze nie czuł. Faktycznie coś w tym jest. Mimo zmęczenia jest power! Aha. I zdeklarowałam się, że za miesiąc na rozgrzewkę rowerek 40 min będę robić bez mrugnięcia okiem :) Widzę już- szczególnie po brzuchu- że zaczyna się coś dziać- do tej pory twardy bebzun stał się jak trampolinka :) Nie mogę się doczekać 23-03 i efektu po!


środa, 15 marca 2017

Czy możesz wyglądać i czuć się lepiej już w 9 dni?

Kasia- przedstawicielka firmy FOREVER, która wręczyła mi magiczne pudełko, co to odmieni moje ciało od wewnątrz i zewnątrz w 9 dni- twierdzi, że TAK!! Rozpoczęłam właśnie oczyszczający Program Clean9, który- jak pisze producent- pomoże mi wyruszyć w drogę ku szczuplejszej sylwetce i lepszej kondycji. W skrócie- jest to 9 dniowy program, dzięki któremu oczyszczę swoje ciało z nagromadzonych toksyn, „udrożnię” jelita, poczuję się lżej i zyskam więcej energii do dalszych zmian. Efektem ubocznym może być utrata kilogramów i centymetrów (rekordzistka: 9kg i 13cm w pasie! P.S planuję pobić rekord) :)

Clean9 dzień przed rozpoczęciem:
Analiza składu ciała zrobiona, wymiary w cm zdjęte, pudełeczko z zawartością i instrukcją przejrzane. Jestem gotowa!

Clean9 dzień pierwszy (14-03):
Mówią, że 2 pierwsze dni są najcięższe i mam nadzieję, że to prawda :) Mimo, że ciągle odczuwam wewnętrzną radość, bo zaczynam zmiany- to i głód daje o sobie znać. Ale da się znieść! Staram się myśleć jedynie o efekcie, który już zaaa.. 8 dni! Właściwie cały czas piję (woda-mieszanka aloesowa-koktajl-woda-...) i czuję się pełna. Mogę też w momentach kryzysowych „podjadać” przekąski (np. ogórek, pomidorek, jabłko, zielony groszek).
Pierwszego dnia wypiłam 3l niegazowanej wody (WOW!!), koktajl waniliowy jest pyszny, zielony groszek smakował jak cukierki, do (ohydnej) mieszanki aloesu dodaję cytrynę i ogólnie jest ok. Dziś była też pierwsza wizyta na siłowni: 40 min na rowerku treningowym- poszło lepiej niż myślałam- jednak klimat siłki robi swoje (w domu wyciskałam jedynie 25 min :)) no i sprzęty- nie ma porównania! Mój „mężuś” zdeklarował się, że też zaczyna zmiany w odżywianiu i chodzi ze mną na siłkę więc jest mi raźniej- fajnie, że go mam! I fajnie, że to będzie nasz wspólny nowy etap.

Postaram się zdawać relację na bieżąco, a za 8 (już) dni ponowna analiza ciała i zobaczymy jak się sprawy mają :)

PIERWSZE 40 MIN PRZEJECHANE !! :) :)


       

wtorek, 14 marca 2017

Mam 28 lat a mój organizm 43.

Jeśli chcesz się pocieszyć- „O..! Wcale nie jest ze mną tak źle”- polecam, czytaj dalej:
Przesympatyczna psychodietetyk Ania wykonała mi dziś analizę składu ciała i to był dla mnie (dziś pierwszy) wstrząs. Te wszystkie cyfry były jak kolejne wbijane szpile. Mam wrażenie jakbym do tej pory spała i nagle ktoś wyrwał mnie ze snu wiadrem lodowatej wody!! Noszę codziennie „na sobie” OGROM tłuszczu, weszłam w pierwsze stadium otyłości, nawodnienie organizmu na poziomie 40% a wiek metaboliczny mojego organizmu to 43 lata!! Pytam: KIEDY TO SIĘ STAŁO?!
Równie sympatyczny fotograf- Kacper wykonał mi zdjęcia „przed”. Musiałam się rozebrać do bielizny przed obcym facetem i trenerką z super figurą (na marginesie- wiekiem metabolicznym: lat 15!) i świecić swoim SEKSI CIAŁKIEM w jasnym oświetleniu, przed wielkimi lustrami siłowni i przed wzrokiem ich wszystkich skierowanym na mnie...... Chyba nic już nie muszę dodawać. Oczywiście wszyscy byli dla mnie sympatyczni i atmosfera była super ale nie pamiętam kiedy czułam się tak zawstydzona. Robiłam dobrą minę do złej gry. Całe szczęście był ze mną mój narzeczony i jak zwykle swoim żartem rozładowywał atmosferę. Gdyby nie on- chyba spłonęłabym tam żywcem ze wstydu.
Dziś (13-03) było mnóstwo wrażeń i chyba dopiero teraz zdałam sobie naprawdę sprawę co zaczyna się dziać. Dziś ruszyła moja „mała” metamorfoza, w którą będzie zaangażowanych masę ludzi. Wszyscy pokładają we mnie nadzieję, że dam radę, że osiągnę efekt wow. Ogarnia mnie wewnętrzne szczęście i niedowierzanie bo najbliższe 3 miesiące zmienią mnie i moje ciało na zawsze. Wiem, że nie mogę się poddać i zawieść nikogo- ale przede wszystkim- SIEBIE!
Cieszę się, że zaczęłam pisać ten blog- myślę, że będzie co wspominać :)

Pocieszam się, że teraz będzie już tylko lepiej!